O widzę, że sami specjaliści w sprawie Casillasa się zebrali (szczególnie Jankes - daruj sobie pisanie bzdur, jak nie masz pojęcia). Radzę przeczytać ostatnie wywiady (dość długie) z Perezem, a najlepiej wywiad, który pojawił się jakiś czas temu na rm.pl z pewnym człowiekiem, który opowiada w nim o madryckich mediach (nie chce mi się teraz szukać). Casillas ma wśród tych "dziennikarzy" wielu przyjaciół i tą swoją paniusie. Mourinho nie był zawsze w porządku, zgoda, ale to on postawił się prasie, wreszcie to nie oni rządzili, tylko trener, Perez popierał Mou, chciał, żeby został. Prasa chciała się pozbyć Portugalczyka, bo nie dał im sobą pomiatać, atakowali go na wszystkie sposoby (także jego rodzinę, więc może się zastanówcie). Casillas był od początku sezonu bez formy. Każdy strzał w bramkę był zagrożeniem, do tego jest on golkiperem "starego typu" - słaby w grze nogami, ma problemy z grą w powietrzu (też przez swój wzrost), co przy dzisiejszym znaczeniu stałych fragmentów nie jest błahą sprawą. To normalne, że trener musiał na to zareagować. Wprowadzenie Adana miało być motywacją i sygnałem dla Casillasa, że ze same zasługi grał nie będzie, poza tym obaj panowie chyba od początku jakoś się nie uwielbiali. Ale co zrobił Iker? Zaczął wywlekać z szatni różne sprzeczki (które są sprawą normalną, tylu ludzi, różna charaktery, po prostu jak to w szatni), a szmatławce madryckie oczywiście tylko na taką okazję czekały, żeby obsmarować Mourinho. Przyszedł Diego Lopez i grał świetnie, więc idiotyzmem byłoby w najważniejszym momencie sezonu zmieniać bramkarza. Prawdziwym kapitanem był Raul. A Casillas? Jaki by nie był trener to klub jest ważniejszy niż pojedynczy zawodnik. Co do Mourinho, na pewno nie podobała mi się do końca gra Realu no i oczywiście nie spełnił oczekiwań. Ale jak wróci taki cyrk jak był przed nim, to wróci też 1/8 LM, oby nie.