Chyba na prawdę nie myślałeś, że będę szukał po tylu tematach i tylu stronach Twoich filozofii, których jest sporo, a oboje wiemy (nie tylko my), że potrafisz je sadzić równo?
Skoro jest ich aż tyle, znalezienie jednej, jednej z nich nie powinno być dla ciebie problemem. Nie chce ci się? Och, jak mi przykro... Ale drogę do drzwi chyba znajdziesz? Czy też ci się nie chce?
(facepalm)
Wytłumacz mi, co jest takiego załamującego w stwierdzeniu, że to, że Hernandez, typ superzmiennika (ale po co w ogóle brać to pod uwagę), nie gra w pierwszym składzie drużyny z najlepszą obecnie linią ataku w Premier League i jedną najlepszych w Europie, nie oznacza tego, że jest słaby albo że menedżer nie ma do niego zaufania. Czy ty naprawdę nie potrafisz tego zrozumieć, że wyrazem okazania zaufania dla piłkarza nie zawsze jest sadzanie na ławce innych zawodników, zwłaszcza kiedy są oni najlepszymi graczami w drużynie?
Gdzie tak pisałem?
Na siłę starasz się umniejszać zasługi Chicharito i zaufanie Fergusona do niego na podstawie tego, że nie gra tyle, co van Persie i Rooney. Co z tego, że jak na rezerwowego napastnika gra całkiem sporo i notuje prawie 30 występów ligowych na sezon - dla ciebie ważne jest tylko to, że nie zawsze wybiega w pierwszej jedenastce. Olewasz także fakt, że zazwyczaj więcej daje drużynie jako zmiennik, bo jest po prostu szybki, ma świetny instynkt strzelecki i dobrze operuje na granicy spalonego.
Skupmy się na lidze.. Holender zagrał w 18 meczach, a Hernandez zagrał 11.
Najpierw trajkotałeś o minutach, a potem przerzuciłeś się na mecze. Co w tym przypadku mają rozegrane mecze do ilości zdobytych goli?
najpierw złapał się za głowę, żeby troszeczkę posymulowac
Oklaski. Facet nawet nie myślał o symulowaniu i od razu zerwał się ze wściekłością z boiska, a ty mu wytykasz, że złapał się za głowę po tym, jak dostał z bliskiej odległości w głowę piłką uderzoną z całej siły... Co miał zrobić, żeby twoim zdaniem nie symulować? Powstrzymać odruch
bezwarunkowy, zaprzeczyć prawom biologii?
nie w końcu to nie sporty walki żeby lali się po gębach, ale po co zgrywają pozerów, którzy niby w każdej chwili by mogli to zrobić...
Mało było przypadków bójek na boisku? W większości przypadków koledzy powstrzymują swoich wściekłych kolegów, a potem emocje opadają i im przechodzi. Piłkarze mają rozumy i wiedzą, że kontynuowanie zadymy może mieć dla nich opłakane skutki.