Bluźnisz na Real
Nie bluźnię na Real, bo nie jest on uznawany przez żadną religię za rzecz świętą. Czyli wychodzi na to, że krytykując ten cały "kult" mes que un club, po godzinach pogrążasz się praktykowaniem czegoś podobnego. Albo po prostu mylisz pojęcia, w/e.
Aż płakać się teraz chce.
Mi też, ale z innego powodu.
Real nigdy prze nigdy nie będzie zabawką w rękach jakiegoś araba czy znudzonego życiem ruska.
Araba czy Rosjanina może nie, ale od jakiegoś czasu jest zabawką w rękach znudzonego życiem Hiszpana.
Real bez tej historii o Cristiano mógłby sobie jedynie pomarzyć.
Jasne, bo on patrzył na historię klubu, nie na kasę. W dodatku niecały miesiąc po tym, jak zapewniał kibiców, że zakończy karierę w MU sklecił sobie bajeczkę, jak to on zawsze chciał grać w Realu. Szkoda, że jego "ukochany" klub nie zainteresował się nim, gdy kosztował siedem razy mniej.
Nie wpompowano w niego petrodolarów aby zaczął wygrywać,
To co się w niego pompuje od dwóch-trzech lat? Hel?
Real kupując chce wrócić do wygrywania, do tego do czego przyzwyczaił.
City kupując chce zacząć wygrywać, jak już wspomniał Pawłodar. Cel identyczny, pobudki można sobie w d_pę wsadzić. Chęć powrotu na szczyt to żadne wytłumaczenie, bo skoro Real nie dotarł do niego w sposób sztuczny (jak sam zapewniasz), to taką samą drogą mógł na piedestał powrócić.
dodatkowo pisząc "tylko historią".
Tak, w obecnym czasie tylko historią i wspomnianą przeze mnie wyżej póki co większą efektywnością polityki transferowej. Niczym innym, co już zresztą wyjaśniłem.
A i masz tam błąd.
Teraz widzę, powinno być rzecz jasna "jeden wygrali i jeden przegrali".
Ale tak działa Real na piłkarzy.
Pieniądze stojące za Realem, choć biorąc pod uwagę fakt, że MU to najdroższy klub na świecie, może to brzmieć idiotycznie. No ale zawsze twierdziłem, że obecna piłka jest brzydszą siostrą tej sprzed dziesięciu lat.
Ale imho to wychodziło wam później na dobre, poza tym taki Ruud i Beckham odchodzili skłóceni, więc nie jest powiedziane, że to bardziej Real chciał kupi aniżeli Ferguson sprzedać.
Nie zdziwiłbym się, gdyby te wszystkie kłótnie były tylko zasłonami dymnymi. Beckhama mi szkoda, van Nistelrooya mniej, bo okazał się być piłkarską szmatą. Dobrze, że chociaż Becks grał słabo jak na swoje możliwości w Hiszpanii, zresztą podobnie jak Zidane po wyjeździe z Włoch.
Odejście Davida z United wisiało na włosku od momentu jego śłubu, bo żoneczka mu w głowie poprzewracała i zaprogramowała go sobie na maszynę do zarabiania pieniędzy i grania w reklamach. Gdyby znalazł sobie inną, możliwe że podążyłby drogą Giggsa, Neville'a albo Scholesa.
Teraz z Rooneya o dziwo piłkarza angielskiego, który ma umiejętności porównywalne do tych najlepszych z najlepszych, robi się defensywnego pomocnika grającego na ataku i on jest ograniczany.
Cantona też czasami grał w pomocy. A Rooney na "enforcerze" nigdy nie grał. Inna sprawa, że często z własnej woli cofa się na tę pozycję, ale to wynika z jego unikalnego stylu gry.
Nie wspominam nic o upokorzeniu, a mówię, że nawet wtedy nie okazał szacunku.
Mówisz o kimś, kto zawsze lubił szydzić z rywali, wygłaszać niezbyt pochlebne mowy o City, Leeds, Arsenalu i LFC oraz za jedyny cel w karierze menedżera postawił sobie wyprzedzenie Liverpoolu we wszystkim.
Głównie chodzi mi o mecz na Santiago Bernabeu, o to jak oni grali, Zidane dosłownie unosił się na boisku, Figo i jego rajdy na skrzydle. Ahh jak oni grali...Oglądając ich grę wiedziałem, że oglądam coś wielkiego, niezapomnianego.
W to nie wątpię, w pełni zasłużenie awansowali. To były jeszcze czasy, kiedy Raul zjadał tych dzisiejszych "magików". Pamiętam też zwód Redondo, przecież defensywnego pomocnika. Dopiero Song wczoraj (przedwczoraj?) go pobił.
o tym jak te Gran Derbi przereklamowane,
Patrząc na to, co dzieje się w innych i w dla odmiany prawdziwych derbach, a potem zerkając na wydarzenia z ostatnich GD, można całkiem obiektywnie odnieść takie wrażenie. Najlepsze derby w Europie to od dłuższego czasu derby północnego Londynu, ale niestety nikt tego nie widzi.
że nie powinny nazywać się derbami
Jakbyś wiedział, co w ogóle znaczy wyraz "derby" w piłkarskim znaczeniu, miałbyś pojęcie, że starcia Realu z Barceloną są błędnie nazywane derbami. No, chyba że udowodnisz mi, że Madryt i Barcelona to jedno i to samo miasto albo chociaż miejscowości leżące w jednym regionie.
Są to źli chłopcy, zasługują aby znaleźć się w takim gronie ?
Powiedzmy, że gdyby pewien sędzia drukarz został siedem lat temu w domu, o Mourinho słuch by zaginął, a Ferguson dalej byłby uważany za największego bufona wśród trenerów. Teraz w mediach przedstawiany jest jako taki dobry Papa Smerf, co wynika już chyba z jego wieku i stażu w klubie.
że UNICEF(od tego sezonu noszony na dupie),
To idealnie pokazuje, gdzie Barcelona ma te swoje tradycje związane z niereklamowaniem nikogo na koszulkach. Rosell chyba lubi wygłupiać się publicznie, bo a to walnie wzruszającą przemowę, że Barcelona nigdy nie zostanie sprzedana Arabom (co z tego, że skoro jest klub własnością kibiców, to potencjalny nabywca raczej nie zechce negocjować z każdym z osobna kupna jego 0,0001% akcji zespołu), a to powie, że reklama na koszulkach jest po to, by... nawiązać rywalizację z Realem. O ironio, najwyższą umowę sponsorską w historii podpisał z... Arabami (Katarczykami dokładniej).