#8
Dziś musiałem wstać wcześnie rano. Mecz zaczynał się już o 13.00. Dziwna pora na rozegranie meczu, ale to nie my ustalaliśmy. Czeka nas przeprawa na własnym terenie z Niecieczą KS. Teoretycznie przeciwnik trudny nie jest, ale wszystko zweryfikuje boisko.
Z klubu zaczęły wreszcie napływać dobre informacje. Wszystkim zawodnikom, pracownikom, no i także mojej osobie, wpłynęło 70% wypłaty. 30% ma być wypłacone wraz z następną wypłatą. Piłkarze dużo nie zarabiają, są to zarobki w wysokości 3500 tys. - 4500 tys. Sam zarabiam jak już mówiłem 3000 zł. Łatwo więc się domyślić, że ci, którzy mnie zarabiają będą mieli o 500-600 złotych mniej. Ale klub obiecał zwrócić pieniądze z następną wypłatą. Zobaczymy.
Zbiórkę zaplanowałem na 11.30. Wstałem o 8.00. Pogoda była naprawdę piękna, na niebie świeciło słońce. Wyszedłem w stroju nocnym na podwórko. Ale upał! Wszystko zależeć będzie od kondycji na boisku. Jak na razie chłopaki wytrzymywali mecze.
O 11.00 byłem już w klubowej szatni. Na tablicy narysował X, oznaczające pozycję zawodnika. Postanowiłem, że nie będę zmieniał składu chociaż kusiło mnie, aby na lewe skrzydło wpuścić Robaszka. Jednak postanowiłem, że mecz rozpocznie na ławie. Wkrótce zebrali się wszyscy. Omówiłem dokładnie co mają robić i wygoniłem ich na boisko. Za bramkami rosły drzewa, które dawały trochę cienia, tam się udaliśmy. Nasi rywali przyłączyli się do nas i rozpoczęliśmy rozgrzewkę.
W końcu sędzia zagwizdał, co oznaczało, że czas ustawiać się na boisku. Wszyscy byli już zlani potem. Obawiam się o kondycję moich podopiecznych.
Jedziemy!
Szybko straciliśmy piłkę, Nieciecza cały czas miała ją w swoim posiadaniu. W ciągu 20 minut miała aż 3 sytuacje bramkowe, Bogu dzięki, że Misztal jest w tak dobrej formie. Krzyczałem na chłopaków żeby wreszcie wzięli się do pracy, bo w końcu strzelą nam bramkę. No i jakbym wykrakał. W 23 minucie Jędryka po fatalnym nieporozumieniu 4 (!) obrońców pakuje piłkę do siatki. Zdezorientowany Misztal wypuścił piłkę z rąk. 2 groźne akcje przeprowadziliśmy dopiero w końcówce I połowy. 2 razy szansę miał Gawęcki i 2 razy nie dał rady wepchnąć piłki do siatki.
W szatni pokrzyczałem trochę na zawodników, wszyscy byli czerwoni i mokrzy na twarzach. Ale nie mogłem im darować. Zrobiłem dwie roszady. Wpuściłem Stańczyka i Robaszka.
Wyszliśmy na II połowę. I znów to samo, Nieciecza atakuje. Kryczę do chłopaków:
- Kur*a, weźmiecie się wreszcie do roboty, czy nie?!
- Nie mamy już sił! - zawołał Unierzyski.
- A co mnie to obchodzi! Macie gryźć trawę!
Nie poskutkowało. Ale w 66 minucie piłka trafiła na lewo, do Robaszka. Ten zabrał się z nią i podał do środka, do Gawęckiego. Ten, bez przyjęcia, piętą odegrał w tył. Tam znalazł się Kosiorowski, strzelił z lewej i... GOL! Jeeeeeeeeest!
Graliśmy fatalnie, a tu taki prezent!
Kibice wstali i zaczęli bić brawa. Na stadionie zgromadziło się ich 1500, czyli jak na nasz klub to bardzo dużo.
I nagle to my zaczęliśmy atakować. 2 groźne akcje rozjuszyły jednak KS Niecieczę. Zaczęli i oni atakować. Ebanks - Blake, niegdyś wielki talent, dziś wielki aferowicz uderzał 3 razy pod rząd. Dobrze, że nie skończyło się bramką. Wyszliśmy z kontrą, piłkę zagrał Gawęcki na prawo, tam znowu był Kosiorowski i w lepszej sytuacji niż poprzednio trafił w bramkarza. Szkoda.
Mecz skończył się.
Wynik należy zaliczyć do dobrych, bo nie zasłużyliśmy na tę bramkę.
Z szatni wyszliśmy o 15.30. Zatrzymałem chwilę chłopaków.
- No to co? Idziemy na ten browar, co wam obiecałem?
- Jasne, że tak! - cała drużyna odpowiedziała chórem.
- Poszliśmy do jakiegoś baru, usiadliśmy na powietrzu, pijąc chłodne piwko.
To się nazywa życie...
W następnej części: Spotkanie z fanami klubu...