#18
11 wrzesień, Środa, godz. 8.00. Dziś ruszają prace na odnowieniem budynku klubowego. Sam mam zamiar pomóc, toteż trening zrobię dopiero o 18.30. Nałożyłem na siebie robocze ubranie i podjechałem pod budynek. Murarze już zaczęli prace nad zewnętrznym wyglądem budynki. To nie praca dla mnie, wolę malować pomieszczenia. Wszedłem do środka. No, no, prace szły pełną parą. W gabinecie prezesa nie było drzwi, pewnie nowe będą. Zobaczyłem go jak robi porządki w swoim biurku.
- O, cześć - podał mi dłoń.
- Witam, witam.
- A co ty tak ubrany?
- Pomóc przyszedłem - odpowiedziałem ze śmiechem.
- Mówisz serio?
- Tak, co będę siedział w domu.
- A wiesz, to ja też coś zrobię, porządek w biurku zrobię na końcu, musimy i tak odmalować ten pokój, powycierać meble, poprzestawiać, zlikwidować problem wilgoci, no, ogólnie masa pracy.
- No to na co czekamy? - zapytałem.
- Na nic - odpowiedział i podał mi pędzel oraz farbę.
Zabraliśmy się za malowanie, praca szła bardzo przyjemnie. I ściana pomalowana została w 20 minut.
- Trzeba meble poprzestawiać - powiedział prezes.
- Bierzemy.
Poprzestawialiśmy, przesunęliśmy gazety na podłogę i znów zaczęliśmy malować, w 2 godziny wraz z przerwami na papieroska i piwko pomalowaliśmy wszystkie ściany. Został tylko sufit.
Po godzinie i to skończyliśmy. Teraz za pomocą środków likwidujemy wilgoć wychodzą z kątów.
- Dobra, teraz ogarniamy to w regale.
I tu było naprawdę sporo pracy, mnóstwo tego układania itd.
Ale udało się to wykonać po 2 godzinach. Prezes zaczął robić porządki w biurku i na biurku, a ja wziąłem dywan i zaniosłem go na trzepak. Tam nasza sprzątaczka miała go wytrzepać i wyprać.
Wszystko było skończone, oczywiście nie ustawialiśmy jeszcze mebli, ale to dopiero jak wróci dywan. Z tym będzie musiało nam pomóc kilka osób, bo przesunąć to łatwo, ale podnieść w jednego to nie bardzo, bo 2 przecież musi dywan podłożyć. Ale to wykonamy jutro.
Spojrzałem na zegarek. 16.00! Ale ten czas szybko upłynął. Pożegnaliśmy się i umówiliśmy, że jutro dalej pracujemy, dokończymy prace nad pokojem prezesa i zajmiemy się moim gabinetem.
Pojechałem do domu, wykąpałem się, zjadłem i z powrotem pod siedzibę klubu. Tym razem na trening. Kiedy już wróciłem z niego i usiadłem na łóżku poczułem się bardzo zmęczony. Zmęczony, ale także i szczęśliwy, że wreszcie idzie po mojej myśli...
W następnej części: Mecz z KSZO.
#19
A więc jest sobota, samo południe. Dziwna pora na rozegranie meczu, ale to nie my to ustalaliśmy. Gramy na własnym terenie z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Mimo, że jest samo południe to czuć na szczęście, że zbliża się jesień, nie jest upalnie, wieje dosyć silny wiatr, pogoda słoneczna. KSZO do elity nie należy, ale jest to porządny I ligowy zespół. Myślę, że całkowicie do pokonania. Nie sądziłem przed sezonem, że będę tak mówił kogo możemy pokonać, a kogo nie, ale sytuacja przybrała całkowicie inny obrót sprawy i tak już wyszło, że zamiast tłuc się po dolnych rejonach tabeli jesteśmy w czubie.
Zrobiłem intensywną rozgrzewkę i zaczęliśmy się już powoli ustawiać na boisku...
No to jedziemy.
Piłkę przechwytują goście, strzał, broni Misztal! Piłka spada pod nogi tego samego napastnika ten dobija i... Bramka! To dopiero 4 minuta, a już musimy odrabiać straty.
- Gramy, gramy - krzyknąłem, aby zachęcić chłopaków do ataków.
I gramy rzeczywiście dobrze. Cały czas atakujemy, na razie nie ma efektów.
Nagle szarżować zaczął Nawrocik, ominął naszych 2 piłkarzy, wpadł w pole karne i rzut karny!
- Co kur*a?! - krzyknąłem.
Sędzia podszedł do mnie i wyciągnął żółtą kartkę.
- Panie sędzio, ale jak to?! Jaki karny?! Nie było.
Arbiter nie zareagował, mało tego pokazał kartkę Unierzyskiemu, który niby faulował!
Wpadłem w szał. Ale powstrzymałem się od obelg. Spojrzałem na trybuny. Ooooo, było chyba z 1900 kibiców. A tu tak się zaczęło i jeszcze teraz karny...
Do piłki podszedł zawodnik strzelił w prawy róg tam rzucił się Misztal i... Bramka... A było tak blisko, już prawie miał tę piłkę na rękach. Zeszło z nas całe powietrze.
W szatni powiedziałem kilka ostrych słów, gra była może i dobra, zostaliśmy skrzywdzeni przez sędziego, ale gubiliśmy się.
Wyszliśmy na II połowę, niestety nasze ataki nic nie przynosiły. W końcu po kolejnym niedokładnym podaniu nie wytrzymałem i krzyknąłem:
- Kur*a, weźcie się wreszcie do roboty!
Sędzia dał mi ostrzeżenie, powiedział, że jeszcze raz i odeśle mnie na trybuny.
Sójka wprowadzony za Gawęckiego minimalnie przestrzelił. Złapałem się za głowę, ale zacząłem bić brawo, może coś ruszy, ale to już 63 minuta.
5 minut później Unierzyski był faulowany w środku pola, nie dość, że faulu dla nas nie było, to został odgwizdany dla naszych przeciwników! Nie wytrzymałem po raz kolejny.
- A idź pan w ch*j, ciemniak, nawet sędziować nie umie!
Oczywiście czerwona kartka była nieunikniona. Zostałem odesłany na trybuny.
Mecz zakończył się wynikiem 0-2 dla przyjezdnych. Uważam, że zostaliśmy skrzywdzeni przez sędziego, gdyby nie jego złe decyzje mecz mógłby potoczyć się inaczej. Warto dodać, że 4 zawodników odniosło kontuzję i 5 dostało żółtą kartkę.
Ciekaw jestem kary za moje zachowanie...
W następnej części: Skutki mojego zachowania i mecz.