Tym razem Real Madryt zawitał do Walencji. Późnym popołudniem na Estadio Ciudad de Valencia miejscowe Levante podjęło gości z Madrytu. To spotkanie miało zdecydowanego faworyta jakim był Real. Nikt nie wyobrażał sobie tutaj straty punktów dla
Królewskich. Sympatycy
Granotas nawet nie oczekiwali tutaj pokonania
Blancos, tym bardziej, że spotkanie zaczęło się od mocnego pierwszego kwadransa właśnie w wykonaniu gości. Nie kto inny jak najbardziej ofensywny obrońca Realu Marcelo, mający dużo miejsca swobodnie dośrodkował do Garetha Bale'a, który spokojnie strzelił pierwszą w meczu bramkę. Wspomniany wcześniej Marcelo, który wreszcie dostał od trenera szansę na występ, musiał ratować się faulem, po którym otrzymał zasłużoną czerwoną kartkę. Wszystko to spowodowane było wcześniejszym zagapieniem się obrony, a lewy obrońca zaatakował rywala tuż przed polem karnym. Do piłki podszedł Austriak Andreas Ivanschitz, który idealnie trafił w bramkę. Casillas bez większych szans. Carlo Ancelotti przesunął Xabiego do środka obrony obok Varane'a, a Sergio Ramos wrócił na dawną pozycję prawego obrońcy, natomiast pozycję wyrzuconego Marcelo zajął Arbeloa. W centrum pola obok Modricia zrobiła się luka (!). Włoski szkoleniowiec wprowadził Khedrię za Jamesa, który przed dotychczasowe 34 minuty kompletnie zniknął. Te zabiegi trenera Realu niewiele pomogły, ponieważ 7 minut później Levante wyszło na prowadzenie. Sergio Pinto efektownie ograł Xabiego w polu karnym i lekko dośrodkował do Diawary. Senegalczyk skierował piłkę do pustej bramki przyjezdnych. Do przerwy to gospodarze prowadzili z pretendentami do mistrzostwa.
Kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy sytuacja mocno się skomplikowała. Varane sfaulował Diaware w polu karnym. Do wykonania rzutu karnego podszedł specjalista od stałych fragmentów Ivanschitz, ale oddał bardzo słaby strzał w środek bramki. Iker nawet nie drgnął dzięki czemu piłka wpadła mu prosto w ręce. Real Madryt oszukał przeznaczenie, ale los chciał trzeciej bramki dla gospodarzy. Ivanschitz ograł Varane'a i strzelił bardzo mocno na bramkę, znów Casillas okazał się lepszy, ale gapiostwo Arbeloi wykorzystał Sergio Pinto. Real przegrywał 3:1 już w 56 minucie.
Królewscy rzucili do ataku wszystko co mieli. Gra nie kleiła się ani trochę, a piłkarze przeżywali straszne męczarnie. Najlepszą okazję na kontaktową bramkę zmarnował Khedira po podaniu Ronaldo. Po tym chybionym strzale zawodnicy naprawdę stracili nadzieję na odwrócenie niekorzystnego rezultatu. Z przodu i do przodu jak zwykle szarpał Cristiano, który w 81 minucie zdobył gola na 2:3.
W tym spotkaniu w ekipie Realu możemy wyróżnić tylko trzech piłkarzy: Cristiano Ronaldo, Gareth Bale i Iker Casillas. Portugalczyk i Walijczyk jako jedyni z pola zagrali udany mecz. Obaj strzelili bramki, a Cristiano dwoił się i troił by tylko wepchnąć piłkę do siatki przy niekorzystnym wyniku i często obsługiwał podaniami partnerów. Iker zaś ratował wielokrotnie tyły. Eksperymentalnie zestawiona obrona po kartce Marcelo średnio dawała sobie radę z zawodnikami Levante.
Gdyby Marcelo nie zarobił czerwonej kartki mecz potoczyłby się zupełnie inaczej, a prawdopodobnie Brazylijczyk byłby jedną z kluczowych postaci tego meczu. Ciężko winić lewego obrońcę, bo próbował naprawiać błąd środkowych obrońców. Oprócz trzech wyżej wymienionych cała drużyna zasługuje na łapkę w dół.