Nie tu, bo tu - nawet schowany za pseudonimem - potrzebujesz konkretnych argumentów.
Podał tam swoje imię i nazwisko. Jeśli nie w tekście, to na pewno poprzez banner na stronie.
Mój główny argument to tabele - na czele Primera Division stoi Barcelona, która przegrała jeden (1) mecz. W Anglii przewodzi Manchester United, Twój ukochany zespół. Który trzy razy schodził z boiska pokonany. O dwa razy więcej. Azulgrana zdobyła 82 (osiem i dwa, osiemdziesiąt dwa, osiemdziesiąt dwie) bramki. Czerwone Diabły - 68. No to kto jest lepszy?
Przepraszam za wyrażenie - ale tu pie*dolnął, aż buty mi spadły.
Dlaczego media mają NIE zachwycać się Barceloną?
Chociaż media z założenia są subiektywne, chodzi o prośby o zachowanie choć pozorów obiektywizmu. Czy kilka lat temu zachwycano się tak nad Milanem, Liverpoolem, Chelsea, Juventusem czy United? Właściwie tylko Realem. Mnie osobiście denerwuje, gdy mecz, który oglądam, komentuje gość wybitnie stojący po stronie Barcelony, ale dobra. W pracy trzeba być profesjonalistą i odłożyć na bok osobiste sympatie. Przykładem takiego debila jest np. Leo Orłowski, któremu zdarza się komentować mecze Realu. To tak, jakby MUTV zatrudniło szalikowca Liverpoolu do komentowania spotkań.
Kiedy? Hmmm, może w finale Ligi Mistrzów, tam przecież grał Twój Manchester? Nie, no przecież wtedy Barcelona wygrała...
Rok wcześniej, w roli ścisłości.
Ach, ale The Blues skrzywdził sędzia. Niedobry Ovrebo, świnia. Świnia pomogła świętej krowie.
Wyśmiewaniem się z oczywistości na pewno nie pokaże, że stoi gdziekolwiek wyżej niż ten, którego krytykuje. Szczególnie, że idę o zakład, że gość jest pierwszy do marudzenia na dwumecz z Interem.
Mógłbym Ci tu przytoczyć kilkanaście filmików w których symulkę wykonują zawodnicy Manchesteru. Obrażasz Busquetsa, a co robi Nani w prawie każdym meczu?
Jestem bardzo ciekaw, jakie mecze gość ogląda. Nani nie pada prawie w ogóle, a jedynym zauważalnym przypadkiem był teatr Berbatova (gdzie zresztą kontakt z Aggerem był). Rozumiem, że Barcelona gra świetnie i skutecznie, ale wypadałoby chociaż przyznać, że gra w kraju symulantów, który pod tym względem zdetronizował nawet Włochy. I że jego klub nie wykazuje postawy aspołecznej na tej płaszczyźnie. No cóż, ale znaleźć jedną wadę Barcelony dla takich ludzi to hipoteza o długości pracy magisterskiej, składająca się głównie z kontrargumentów.
Ponadto: Nani i Ronaldo to zawodnicy z
Półwyspu Iberyjskiego. Mam go pokazać na mapie?
Messi, z którego tak śmiało kpisz, strzelił Twemu ukochanemu klubowi gola głową. Głową! Najniższy zawodnik na boisku, w finale Ligi Mistrzów, strzel gola głową kryty przez dwóch rosłych obrońców. Kompromitujące.
Mógłbym co prawda odpowiedzieć, że debilem jest ten, kto uważa, że za grę głową odpowiada nie tyko wzrost, a także skoczność, którą z reguły lepszą mają niżsi zawodnicy, że Messi był niepilnowany, piłka leciała dość nisko, ale szczerze mówiąc mi się to znudziło. Nie zawsze pętlowanie czynności jest przyjemne.
Tak kompromitujące, że Ty i Tobie podobni fani angielskiej piłki nie mogą się teraz pogodzić z tym, że może być ktoś lepszy.
Przyganiał kocioł garnkowi.
Największy autodiss w tym felietonie.
Angielska piłka pogrąża się w coraz większym kryzysie.
To hiszpańska nie? Ahm, w sumie to z pewnością prawda, że to, że dwójka prowadzących drużyn ma 20-30 punktów przewagi nad resztą stawki i zwykle leje je w bezpośrednich meczach, a jakakolwiek rywalizacja zdechła sześć lat temu, świadczy o jak najlepszej kondycji Primera Division.
Że to już nie Czerwonymi Diabłami zachwyca się prasa.
To kiedykolwiek w tym wieku się nimi zachwycali? Co najwyżej pod koniec poprzedniego, ale oczywiście tamta drużyna nie może się równać z dzisiejszą Barceloną, jak i Milan z lat dziewięćdziesiątych czy Real z galaktycznego okresu...
Tak bardzo frustrują Cię braki sukcesów na arenie europejskiej, że szukasz kozła ofiarnego i zamiennika.
Co jak co, ale trudno uznać, że na arenie europejskiej to Anglia ma braki. W Lidze Mistrzów jest remis 2:2. Z Hiszpanii wygrywała
tylko Barcelona. Z Anglii zaś - MU i Liverpool. Wyspiarze dołożyli ponadto trzy finały (Liverpool, MU i Arsenal). Iberyjczycy - ani jednego.
nad przegranymi w Lidze Mistrzów.
Jakimi przegranymi? Bo w ostatnim czasie MU radzili sobie w LM nie gorzej niż Barcelona.
Płacz nad długami,
Nad długami Glazerów, nie bezpośrednio klubu. Kolejny zorientowany.
Usiądź wygodnie. Popatrz na tabele, ostatnie trofea.
W ostatnich 10 latach:
MU: Liga Mistrzów, finał Ligi Mistrzów, mistrzostwo świata, 5 mistrzostw kraju, Puchar Anglii, 3 puchary ligi, 4 FACS,
Barcelona: 2 razy Liga Mistrzów, Superpuchar Europy, mistrzostwo świata, 4 mistrzostwa kraju, Copa del Rey, cztery superpuchary krajowe.
Fakt, porażająca różnica.
Wklejasz link do felietonu, któremu debilowi odpowiada debil. Różniący się od niego tylko tym, że jest kryptodebilem, bo na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie mniej miernego intelektualnie od swojego vis-a-vis. Pewnie chciałeś tą wklejką pokazać, jak mu kozak z Barcelony pojechał, ale cóż. Może zniżył się do poziomu miszy?