Mimo zmęczenia po ciężkim meczu wiedziałem, że nie mogę teraz leżeć i leniuchować. Postanowiłem pójść na siłownię i trochę popakować na nogi. W końcu z jedną jeszcze nie doszedłem do pełni zdrowia, na boisku wyraźnie utykałem, co powiedział mi nawet trener Frederic. Almeria ma swoją własną siłownię w budynku klubu, każda sekcja sportowa Almerii może z niej korzystać za darmo. Nigdy wcześniej na niej nie byłem, tak właściwie nigdy nie byłem na jakiejkolwiek siłowni.. Artomidos zaproponował mi, że pójdzie ze mną. Bywa tam bardzo często, siatkarze mają tam treningi siłowe 2 razy w tygodniu. Ale to dopiero jutro, dziś odpocznę trochę. Włączyłem jakiś kanał sportowy. Leciało na nim Podsumowanie ostatniej kolejki ligi Hiszpańskiej. Z chęcią się niemu przyjrzałem. Jak zwykle niepokonana była Blaugrana i Real, jednak ku mojemu ździwieniu meczem kolejki uznano.. nasze spotkanie! Mówiono o wyrównanym meczu gdzie każdy błąd mógł decydować o ewentualnym zwycięstwie. Co raz głośniej mówiło się o Almerii. Zajmujemy 5 miejsce w lidze co jest największym sukcesem tego klubu od kilkunastu lat. Co raz głośniej mówiło się o zajęciu przez nas wysokiego miejsca, nie porywano się na spekulacje na temat mistrzostwa, jest to nawet w takiej dyspozycji mało realne. Barcelona i Real rządzą od wielu sezonów bezkonkurencyjnie. Ale może będzie podium.. Wspomniano też.. o mnie! Mówiono, że gra gospodarzy ożywiła się po moim wejściu na boisko i że ta bramka w pełni mi się należała po dobrej grze. Jeden ze specjalistów widział przede mną jak to powiedział "świetlaną przyszłość" i że po sezonie nie będę mógł się odgonić od ofert czołowych drużyn. Urosłem nieco po tej wypowiedzi, ale szybko przygasłem. Trzeba pracować, pracować i jeszcze raz pracować, a nie gdybać.. to pierwszy krok do sodówki. Na koniec pokazano rozpiskę kto z kim gra w następnej kolejce.. Villareal. To nasz kolejny przeciwnik, znów nie będzie łatwo, ale postaram dać z siebie wszystko!
Następnego dnia zgodnie z zapowiedzią wybrałem się z moim sąsiadem na siłownię. Była ekskluzywna, ćwiczyło na niej wielu kulturystów, ale oni musieli płacić, a my nie. Artomidos mówił, że trzeba okazać zawsze dokumenty. Weszliśmy do siedziby klubu. Udaliśmy się drogą gdzie zawsze szedłem do prezesa, nagle skręciliśmy w prawo i weszliśmy na recepcję. Pani z recepcji tylko na mnie spojrzała.
- Witam panie Bujo, serdecznie zapraszamy. - powiedziała dając mi do ręki kluczyk.
Artomidos patrzył na mnie dziwnie. Nagle zostało do jego skierowane pytanie.
- Słucham pana w czym mogę służyć?
- Chciałbym poćwiczyć.
- Za godzinę ćwiczeń płacimy.. 20 euro.
- Ale.. ja jestem siatkarzem Almerii.. - powiedział nieco zdezorientowany.
- Proszę dać mi swój dowód.
Artomidos wyjął dowód osobisty i podał go recepcjonistce, ona wstukała coś w komputerze i oddała dokument wraz z kluczykiem do szafki.
- Życzę miłego pobytu na siłowni. - odpowiedziała
Ruszyliśmy do szatni. Sąsiad wciąż na mnie patrzył jak głupi.
- O co ci chodzi?! - spytałem podirytowany
- O co mi chodzi? Chłopie tu nikt nigdy nie wszedł bez okazania dowodu! A ona w dodatku jeszcze znała twoje nazwisko!
Teraz to do mnie dotarło.. czyżbym był tak sławny w Almerii? Trochę się nad tym zastanawiałem, ale potem przebraliśmy się i ruszyliśmy ćwiczyć. Spędziliśmy na "siłce" ok. 4 godziny i styrani opuściliśmy ją i ruszyliśmy do domu. Na siłownie poszedłem później jeszcze tylko raz, nie miałem na nią czasu bo trenowałem. Aczkolwiek jest to dobra sprawa, jak będę miał więcej czasu to na pewno będę tam przesiadywał dłużej.
Niedziela godzina 15:30. O tej godzinie mieliśmy zbiórkę i wyjazd autokarem do Vila-Real. Rzadko zdarzają się nam w tej rundzie mecze wyjazdowe. W dodatku gramy z takim renomowanym przeciwnikiem jak Villareal. Będzie ciężko zdobyć punkty na ich terenie. No ale cóż.. Wierzyć trzeba! Przeszedłem się pod stadion, nie ma co odpalać samochodu i zostawiać go pod stadionem.. jeszcze przegramy i jakiś wściekły kibic go zdemoluję. Wszedłem ze sprzętem w autobusie i zająłem miejsce na końcu. Ruszyliśmy.
Po 2,5 godzinnej jeździe byliśmy na miejscu. Miasteczko nie sprawiało wrażenia iż reprezentuję je Villareal.. mieszka w nim jedynie 50 tysięcy ludzi.. ponad 2 razy mniej niż w Almerii. Stadion był jednak pokaźnych rozmiarów. O 3 tysiące krzesełek więcej niż w Almerii. El Madrigal. Kibiców widocznie bardzo zainteresowało to spotkanie. Była 18:30 a już było słychać okrzyki na cześć Villareal.. będzie trudno ich przekrzyczeć, zwłaszcza, że za naszym autokarem jechało tylko 25 samochodów... Mecz miał się zacząć o 19:30. Weszliśmy do szatni o godzinie 19:10. Trener widocznie chciał żebyśmy przeprowadzili szybką rozgrzewkę o dzięki której mielibyśmy być przytomniejsi na boisku. W czasie przebierania się poganiał nas trener Frederic. Trener w tym czasie wygłaszał skład. Na pomocy zamiast mnie wyszedł M'bami. Przyjąłem z pokorą decyzję trenera.. choć chętnie zagrałbym od pierwszej minuty. Nie powiedział nam nawet taktyki, chyba zdał sobie sprawę, że możemy się spóźnić. Wyszliśmy na rozgrzewkę, pierwszy skład sprintem my powolutku, przystąpiliśmy do dziadka. Po 10 minutach rozgrzewki wszyscy szybko pobiegli w stronę ławki i zdjęli dresy. Wykonali parę sprintów i ruszyli na swoje pozycję.
Rozpoczął się mecz, zaczęło się od szarży skrzydłowego gospodarzy która szybko została stłumiona wślizgiem przez naszego obrońcę. Można powiedzieć, że uczymy się na błędach.. w meczu z Valencią notorycznie przegrywaliśmy takie pojedynki. Mecz mimo wszystko był wyrównany. Graliśmy dojrzałą piłkę, z lewej strony do środka i na prawo i znów i znów.. jednak Villareal miał szczelną obronę toteż do pierwszej połowy utrzymał się zasłużony dla obu stron remis. Piłkarze kierowali się do szatni, ale trener Lillo kazał im dogrzewać się w przerwie. Nie wiedziałem o co mu w ogóle chodzi, powinniśmy się rozgrzać przed meczem. Nikt jednak tak na prawdę nie wykonywał polecenia trenera, byliśmy zbyt zmęczeni, a przed nami druga połowa. Wkrótce trzeba było wracać na swoje pozycję. Rozpoczęła się druga połowa. Próbowaliśmy grać to co przed przerwą, nie wychodziło nam to jednak tak dobrze jak wcześniej. Przeciwnicy już znali nasz schemat i co raz częściej przejmowali piłkę.. a najwięcej do roboty miał M'bami, rozsyłał on przecież piłki od prawej do lewej i na odwrót. Oddychał już rękawami, trener to chyba zauważył. Kazał mi się rozgrzewać. Po chwili byłem gotowy do gry.
Wbiegłem na boisko. Od razu chciałem dobrze się pokazać wymieniłem parę podań, ale obrońcy Villareal ciągle mnie naciskali. Mimo to udało się mi oddać 2 strzały, niestety bronił bramkarz. Zanosiło się na remis. Obie drużyny grały na tym samym poziomie. Niestety. Nadeszła 88' minuta kiedy to niepilnowany Rossi przebiegł parę metrów i z czystej pozycji uderzył w samo okienko..
Na trybunach wrzawa kibiców Villareal, w naszych sercach gorycz.. ale nie wszystko jeszcze stracone! Ruszyliśmy do ataku, niestety zabrakło czasu.. przegrywamy dzisiejszy mecz, ale tak to już czasem bywa..
Po meczu zbici przebraliśmy się, wykąpaliśmy i ruszyliśmy do autokaru.. wracamy do domu bez punktów..