Remis z Valencią na własne życzenie W meczu na szczycie 11 kolejki Primera División, Valencia gościła na gorącym Estadio Mestalla galaktycznych z Madrytu. To Real był drużyną, która zdecydowanie kontrolowała przebieg spotkania, stwarzając więcej sytuacji, jednak zgubna pewność w jednobramkowe prowadzenie dała o sobie znać w końcowych minutach. Podział punktów to najgorszy możliwy rezultat dla obu ekip, ponieważ 11 ligowe zwycięstwo z rzędu odniosła broniąca mistrzostwa Hiszpanii Barcelona, powiększając swoją przewagę do 8 pkt nad Valencią i już 9 nad odwiecznym rywalem z Madrytu.
Podobnie jak w środowym meczu Ligi Mistrzów z Arsenalem piłkarze Vicente del Bosque szybko przejęli kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, utrzymując się przy futbolówce w środkowej strefie boiska głównie za sprawą Andrei Pirlo, który nadawał ton i tempo w drugiej linii.
Królewscy szybko przeszli także do konkretów. W 13. minucie Totti zagrał świetną klepkę z Zidanem, uwalniając się spod opieki Carlosa Marcheny i ładnym technicznym uderzeniem pokonując Cañizaresa, uciszając w ten sposób publiczność na Estadio Mestalla. 7 minut później okazję na podwyższenie wyniku miał przedzierający się między dwoma piłkarzami Valencii Ronaldo, lecz strzał Brazylijczyka minął lewy słupek bramki.
Nietoperze w pierwszej odsłonie nie istnieli, a na bezradność odpowiadali przewinieniami na graczach Realu. W 42. minucie piłkarze Quique Floresa oddali jedyny strzał na bramkę Realu za sprawą Nihata Kahveci.
Zaraz po przerwie bliski strzelenia pierwszej oficjalnej bramki z rzutu wolnego dla Realu był Pirlo. Strzał Włocha z okolic 18-tego metra przeleciał o kilkadziesiąt centymetrów obok prawego słupka. Wtedy nastąpił niemal półgodzinny przestój z ważną do losów meczu zmianą. W 73. minucie na boisku zameldował się Pablo Aimar, który już 6 minut później cieszył się ze strzelonego gola. Na prawej stronie Mista (pojawił się na murawie minutę wcześniej) pozostawił w polu nieporadnego Helguerę i zacentrował na głowę filigranowego Argentyńczyka, który wpakował piłkę obok bezradnego Casillasa. Co ciekawe zawodnikiem, który przegrał powietrzny pojedynek z rozgrywającym
Nietoperzy, był o głowę wyższy... Lúcio. Paradoksalnie Valencia, która do momentu strzelenia bramki nie zrobiła praktycznie nic, 4 minuty później mogła już objąć prowadzenie, a w roli głównej ponownie mógł wystąpić Aimar.
El Mago (czarodziej) otrzymał prostopadłe podanie, po którym popędził na bramkę Casillasa, jednak stając oko w oko z bramkarzem
Królewskich uderzył bardzo niecelnie.
Real sam jest sobie winien, iż nie wykorzystał wyraźniej przewagi do podwyższenia rezultatu i spokojnego dowiezienia bardzo istotnych 3 pkt. A gdzie się dwóch bije... Barcelona właśnie zalicza jeden z najlepszych startów w historii Primera División, wygrywając 11 spotkanie z rzędu. Tym razem ofiarą Katalończyków padł Villareal, który doznał upokorzenia na własnym obiekcie, przegrywając 0-4. Z taką formą piłkarzy Franka Rijkaarda Realowi będzie trudno odzyskać pierwsze od 3 lat mistrzostwo Hiszpanii.
11 kolejka Primera División/Tabela Primera División: