Z dużej chmury... bardzo mały deszczJuan Pablo Sorín (29 l. z prawej) upewnia się czy piłka
znalazła się w siatce Po świetnym meczu na Camp Nou w
Derbach Europy,
madridistas zapewne uwierzyli, iż ich zespół w końcu odnalazł odpowiedni poziom, do którego przyzwyczajeni są
królewscy kibice. Nic bardziej mylnego. Futbol jeszcze raz pokazał, że jest nieprzewidywalny. Miało być ładnie i przyjemnie z Villareal, a okazało się... najgorzej w tym sezonie...
Bardzo prawdopodobne, iż Real przystąpili do meczu z "Argentyńskim" Villareal (w pierwszej jedenastce klubu z El Madrigal wybiegło aż siedmiu Argentyńczyków!) zbyt pewny siebie, błądząc jeszcze myślami na stadionie
Dumy Katalonii. Wyraz tego dał oczywiście Helguera, który po 4 minutach gry dopuścił José Maríego do groźniej sytuacji. Na szczęście Realu Casillas wciąż pozostaje jednym z najlepszych bramkarzy świata i napastnik Villareal musiał tym razem uznać jego wyższość.
Los Merengues szybko odpowiedzieli. W 7 minucie Raúl oszukał w polu karnym Gonzalo Rodrigueza i uderzył po długim słupku, lecz Barbosa wykazał się znakomitym refleksem pewnie łapiąc piłkę. Następne dwa słowa również należały do
Królewskich. W 22 minucie Guti wyłożył piłkę jak "na tacy" Ronaldo, a ten zachował się zbyt nonszalancko, uderzając jak od niechcenia. Następna sytuacja była już prawie 100% dla Brazylijczyka. Robinho w swoim stylu - "wózkiem" - wpadł w pole karne, a piłka w zamieszaniu trafiła pod nogi Ronaldo. Mając przed sobą tylko bramkarza napastnik
Canarinhos posłał piłkę obok słupka.
Drugie 45 minut przyniosło nieoczekiwane rozstrzygnięcie. Najpierw grający świetny mecz - Riquelme - przetestował czujność Casillasa strzałem z rzutu wolnego. Villareal wciąż naciskał, a Real nie potrafił odpowiednio zareagować. I tak oto nadeszła 77 minuta, w której po raz kolejny tragiczną rolę odegrał Helguera. Hiszpański obrońca zrywając linię obrony podał wprost pod nogi Figueroy, który natychmiast uruchomił José Maríego. 26 latek z zimną krwią wykończył sytuację sam na sam z Casillasem i na 13 minut przed końcem
Galaktyczni znaleźli się w sporych tarapatach. Rzucając wszystko na jedną szalę del Bosque wpuścił po raz pierwszy w tym sezonie Portillo. Real grał już wtedy czterema napastnikami! To pozwoliło piłkarzom
Żółtej łodzi podwodnej wyprowadzać zabójcze kontry. Gdyby José Marí był tego dnia skuteczniejszy mógłby skompletować... klasycznego hat-tricka. Bowiem jeszcze dwukrotnie wychodził naprzeciw Casillasa. I aż strach pomyśleć co by było, gdyby kontuzji na rozgrzewce nie doznał zdobywca Złotego Buta za rok 2005 - Urugwajczyk Diego Forlán...
Pierwsza porażka w tym sezonie po fatalnej grze. Kibice
Los Blancos nie pozostawili suchej nitki na piłkarzach żegnając ich sporymi gwizdami. Najwięcej dostało się Helguerze i Ronaldo, których uznano za głównych winnych. Już za 3 dni obie ekipy spotkają się ponownie w meczu 1/8 finału Pucharu Króla na El Madrigal. Real będzie mógł zatrzeć zły ślad i w pewnym stopniu zrewanżować się ekipie Manuela Pellegriniego.
La Liga 2005/06
9 kolejka
Estadio Santiago Bernabéu
Real Madryt 0-1 Villareal CF
Wyniki 9 kolejki/Tabela: