Po meczu z Barceloną czułem się normalnie, oczywiście byłem zmęczony i miałem nieco siniaków, ale nic poza tym. Dziś zacząłem czuć lekki ból nad kostką. Początkowo nie był on strasznie dokuczający, dałem radę chodzić. Jednak podczas dnia stopniowo się zwiększał. Po południu nie mogłem już stać na prawej nodze.. do toalety musiałem skakać na jednej nodze. Jednak myślałem, że to przejściowe przeleżałem 3 dni i ból jakby ustał. Zacząłem przypominać sobie dzień meczu, czy może nie stanąłem źle albo ktoś mnie nie sfaulował. Przypomniała mi się sytuacja kiedy to wszedł we mnie wślizgiem Puyol uderzając korkami właśnie w to miejsce, jednak sędzia nie podyktował nawet przewinienia. Pamiętam, że na początku mogłem nie czuć bólu, byłem zbyt przejęty grą, żeby cokolwiek odczuwać. Skojarzyłem więc uraz z tą sytuacją. Myślałem, że to nic wielkiego, przeleżę ten tydzień i na mecz będę gotowy... Myliłem się.
W niedziele z rana wstałem z łóżka. Pierwszy raz od 3 dni stanąłem na tą nogę. Było mi z nią bardzo lekko.. zupełnie jakbym zdjął gips. Była 8 rano. O 14 jechaliśmy do Getafe, chciałem do tej pory sprawdzić czy wszystko w porządku, ewentualnie rozchodzić ból. Nie odczuwałem jednak niczego nienormalnego.. No cóż, byłem gotów do gry! Ubrałem się, wziąłem sprzęt i udałem się pod stadion. Podjechałem samochodem, zostawiłem go na parkingu strzeżonym i wsiadłem do autokaru. Wkrótce byliśmy już w drodze do Getafe. Martwiłem się jednak o ten uraz, oby tylko nie pogłębił się na meczu.. O godzinie 17 byliśmy na miejscu. Mecz gramy o 18:30. Stadion był o wiele większy niż ten nasz w Almerii. O 17:30 weszliśmy do szatni żeby się przebrać. Nałożyłem buty i ochraniacze, noga była usztywniona, może nic się nie stanie.. Chwilę potem trener przedstawił taktykę i zaczął wymieniać skład. Miałem zacząć od początku, trener ustawił mnie na pozycji uwaga.. defensywnego pomocnika! Po wygłoszeniu pierwszej jedenastki trener wygonił nas na rozgrzewkę. Pomyślałem, że to ona zweryfikuje to czy jestem w stanie grać. Na początku szło nieźle, podawałem górą, dołem bez problemu. Wreszcie przystąpiliśmy do strzałów. Trener ustawił pachołki, mieliśmy zrobić obok nich zwód i oddać strzał na bramkę, najlepiej z rotacją. Po paru strzałach kolegów do ćwiczenia ruszyłem i ja, minąłem talerzyk i składałem się do strzału wewnętrznym podbiciem.. gdy skręcałem stopę poczułem jak pęka mi kość... z trudem poszedłem po piłkę i ruszyłem w stronę ławki gdzie siedział trener Lillo.
- Trenerze.. chyba coś mi się stało.. moja noga. - powiedziałem z bolesnym grymasem twarzy.
Trener nagle spoważniał.. Spojrzał w stronę dziadka.
- Bernardello! - krzyknął - Bernardello!
On tylko popatrzył na trenera oraz mnie i pobiegł na rozgrzewkę pierwszego składu. Zrozumiałem, że o grze w dzisiejszym meczu mogę co najwyżej pomarzyć.. rezerwowi pomogli zawinąć mi nogę w koc, żeby choć trochę ją usztywnić. Bolała okropnie tylko gdy chodziłem.. gdy siedziałem nie czułem nic. Oglądać mecz nie miałem nawet jako rezerwowy a jako widz..
Zaczął się mecz. Getafe od początku pokazywało, że na ich terenie nie będzie łatwo o punkty. Atakowali odważnie, wprost oblegali naszą bramkę.. miałem straszną ochotę na grę.. a tak tylko osłabiłem zespół. Powinienem od razu iść z tą nogą do lekarza. Nie istnieliśmy w tym meczu, to było widać, słychać i czuć... przynajmniej do końca pierwszej połowy. Podczas gdy wszyscy poszli albo do szatni albo się rozgrzewać ja tak po prostu siedziałem.. to było dobijające.. Wkrótce pojawiła się pierwsza jedenastka. Nie wiem co im tam trener nagadał, ale naprawdę wzięli się w garść. Zaczęli połowę od szybkiej akcji zakończonej niestety niecelnym strzałem. Na bramkę przy takim oblężeniu nie musieliśmy długo czekać.. w 56' minucie po pięknej asyście Corony bramkę zdobył Ulloa. Na stadionie cisza.. 25 tysięcy fanów Getafe siedziało cicho.. niestety nie przyjechał żaden kibic z Almerii. Chciałem podskoczyć z radości, ale nie dałem rady. Teraz utrzymywaliśmy się tylko przy piłce, graliśmy na czas, to bardzo korzystny wynik jak na wyjazdowy mecz. Na szczęście wygraliśmy, z czego bardzo się cieszyłem. Po meczu rezerwowi wzięli mnie pod ręce i zanieśli do szatni.. nie wyobrażacie sobie jaki ból towarzyszył mi przy ściąganiu ochraniacza i buta.. W takich katorgach przebierałem się.. podszedł do mnie trener Lillo.
- Jak tylko wrócimy idź z tym do lekarza.. no może jutro. W Almerii będziemy o 1 w nocy. - powiedział do mnie z wyrzutem.
- Dobrze trenerze.
Zrobiłem jak kazał trener, poszedłem do lekarza... okazało się, że mam pęknięcie kości piszczelowej.. 4 tygodnie przerwy. Załamałem się.. jak ja wytrzymam tyle bez gry? Muszę od tego wszystkiego odpocząć.. Założono mi lekki gips, mogłem z nim normalnie chodzić.. Myślałem co robić przez te 4 tygodnie.. może gdzieś pojadę? W końcu mam trochę oszczędności...
Getafe C.F 0:1 Almeria(56' Ulloa)
W następnej części: Bujo wyjeżdża na wakacje.. nie sam.